Życie w UK
Właśnie jestem świeżo po obejrzeniu filmiku na yt nagranego przez młodego chłopaka zachwyconego wyjazdem do UK.
Mówi, że praca jest.
Mówi, że za najniższa krajową można żyć dużo lepiej niż w Polsce.
Mówi, że za £300 ma pokój. A na jedzenie wydaje £200. Przy najniższej krajowej zostaje mu £400.
Zgadzam się ale ....
Zarobki w Szkocji 2017
... ale. No własnie dlaczego ale. Jak to ktoś kiedyś powiedział punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Ten sam młody chłopak mówi, że mieszka w hostelu. Że 70% pracowników fabryk to Polacy bez znajomości języka angielskiego.
Pierwsze pytanie jakie mi się nasunęło.
Czy celem samym w sobie jest wyjechać za granicę. Czy też poprawić swój byt.
Bądźmy szczerzy znakomita większość osób, która zdecydowała się na wyjazd za granicę zrobiła to pragnąc poprawić swój byt.
Przyjrzyjmy się więc jak to wygląda dla pierwszej lepszej osoby.
Przyjeżdżasz. Znajdujesz prace. Wynajmujesz pokój w mieszkaniu lub hostelu. Zarabiasz zostaje Ci £400. Jest pięknie.
Nie masz ambicji.
Masz więcej kasy niż w Polsce. Dalej jest pięknie. Czas na awans społeczny. Wynajmujesz mieszkanie i podnajmujesz innym. Ale dalej się nic nie zmieniło. Nie mieszkasz sam/a.
Praca jest jaka jest. Na lepszą nie ma możliwości bo nie masz ambicji lub odrobiny chęci żeby coś zmienić.
Masz ambicję.
I zaczynasz myśleć ile możesz tak mieszkać? Dzielić łazienkę z obcymi osobami. Imprezować prawie codziennie? Czas coś zmienić. Zaczynasz od nauki angielskiego. Lepszy angielski lepsze możliwości.
Lepsza praca, lepsze zarobki. Lepsze mieszkanie, mniejsza liczba osób lub możesz zamieszkać samemu.
Dopiero zaczynasz dostrzegać, że może być pięknie.
Ja jak wyjeżdżałem za granicę słyszałem, że jest tak fantastycznie, że takie możliwości. Że jest praca, kasa dobra. Dobre warunki życia. Że na wszystko Cię stać. Jak patrzyłem jak ludzie przyjeżdżają na urlop. Wydają kupę kasy. Są fajnie ubrani. Pomyślałem, faktycznie kraina mlekiem i miodem płynąca.
W Polsce kończył mi się okres na preferencyjną stawkę ZUS. Postanowiliśmy wraz z żoną skorzystać z zaproszenia znajomej.
Jedynie od mojego kuzyna, który jest tu ponad 10 lat nie słyszałem takiego optymizmu. Jak bym w skrócie miał napisać co powiedział to napisał bym, że powiedział, że jest inaczej, łatwiej. Co mnie bardzo zastanawiało.
Gdy dotarliśmy na miejsce faktycznie było inaczej. Na początku nie było za dobrze. Brak pracy etc.
Ale gdy stanęliśmy na finansowo na nogi. Nas też ogarną zachwyt. Cuda i wianki. Praca jest. Kasa jest.
Jest pięknie. Od czasu do czasu wyjazd do Polski.
No tak ale ... przecież to dalej życie. Szara rzeczywistość
Zaczęliśmy spotykać ludzi. Tych samych których spotykaliśmy w Polsce. Okazało się, że mieszkają po 6 osób albo w warunkach o których aż wstyd mówić. Że często mają po 2 prace. Że żyją od wolnego do wolnego. Brak perspektyw. Chęci rozwoju. Stagnacja nie życie. Od imprezy do imprezy.
Nie mogę powiedzieć. My mieszkaliśmy na początku w 6 osób. Potem w 4. Praca nie najlepsza. Sprzątanie. I imprezy też były.
Po pewnym czasie zaczęliśmy się zastanawiać czy w Polsce mieszkalibyśmy jako młode małżeństwo z 4 obcych osób, odpowiedz brzmi: NIE.
Czy w Polsce pracował bym sprzątając lub myjąc gary? Nie pracowałem tak w Polsce. Nie mówię, że mycie garów czy sprzątanie jest złe. Od czegoś trzeba zacząć. Ja na początku rozkładałem towar w hipermarketach. Po 5 latach pracy w Polsce miałem swoje stanowisko i zadowalające dochody. A przecież wyjechałem sobie poprawić. Więc odpowiedz brzmi NIE.
Wiec postanowiliśmy coś zmienić. Lepsza praca. Mieszkanie tylko we dwójkę. Nowi ludzie.
Teraz wiem co miał na myśli mój kuzyn. Jest inaczej. Łatwiej. Ale nie dlatego, że jest praca. Czy prawo inne. Czy inne czynniki.
Jest łatwiej bo musisz zreorganizować swoje priorytety. Nauczyć się, żyć. Doceniać siebie i winić siebie. Uczyć się każdego dnia. KREOWAĆ SWOJĄ RZECZYWISTOŚĆ. A w Polsce tak to wygląda. Nie dlatego, że jest gorzej. Ale dlatego, że nam mówią, że lepiej nie będzie.
Jak byśmy nie podjęli decyzji o zmianie naszego życia na wyspach. Bo przeprowadzka do UK nie była zmianą życia. Była zmianą zamieszkania.
Więc jak byśmy nie podjęli decyzji o zmianie naszego życia. To po tych paru latach na wyspach dalej mogli byśmy wynajmować pokój czy mieszkanie z grupa obcych ludzi, pracować gdzie pracowaliśmy i liczyć na wygraną w totolotka.
A co mi dała zmiana myślenia i podjęcie decyzji o zmianie życia?
Kupiliśmy mieszkanie. Mam pracę którą lubię i jeszcze mi za to płacą. Nie mogę powiedzieć, że jest łatwo. I do spełniania marzeń jeszcze daleko.
Ale czuję się szczęśliwy, że to ja podejmuję decyzję. A nie żyję z dnia na dzień.
Że w końcu nauczyłem się dawać sobie wyzwania. I je realizować. Nie jakieś cele. Ale prawdziwe wyzwania. Jest trudno. I będzie trudno. Ale to uczucie, że żyje, że decyduję. A nie przeżywam co się nadarzy, jest wspaniałe.
I to nie jest tak, że nam się udało. My po prostu odważyliśmy się spróbować wziąć nasze życie w swoje ręce.
Więc zastanów się po co tu przyjeżdżasz. Jakie masz cele. Czy w wieku trzydziestu paru lat nadal chcesz mieszkać z grupą ludzi i egzystować? Czy naprawdę chcesz coś osiągnąć. Zmiana pracy nie jest wyzwaniem. Wyzwaniem jest zacząć coś robić, żeby móc zmienić pracę na lepszą.
Czy chcesz wziąć życie w swoje ręce?
Na koniec ciekawostka. Tak zwana krzywa bólu
Dobre planowanie (nauka) sprawia, że potem mniej boli. Dobrze się uczysz to potem masz lepszą pracę.
Dobrze imprezujesz to potem pracujesz dla tych co się dobrze uczyli.
Pozdrawiam
Dr Harry Tanamit
Zapraszam do przeczytania:
Trochę o zarobkach
Zarobki w UK 2013/14
Wymarzony kraj
Mówi, że praca jest.
Mówi, że za najniższa krajową można żyć dużo lepiej niż w Polsce.
Mówi, że za £300 ma pokój. A na jedzenie wydaje £200. Przy najniższej krajowej zostaje mu £400.
Zgadzam się ale ....
Zarobki w Szkocji 2017
... ale. No własnie dlaczego ale. Jak to ktoś kiedyś powiedział punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Ten sam młody chłopak mówi, że mieszka w hostelu. Że 70% pracowników fabryk to Polacy bez znajomości języka angielskiego.
Pierwsze pytanie jakie mi się nasunęło.
Czy celem samym w sobie jest wyjechać za granicę. Czy też poprawić swój byt.
Bądźmy szczerzy znakomita większość osób, która zdecydowała się na wyjazd za granicę zrobiła to pragnąc poprawić swój byt.
Przyjrzyjmy się więc jak to wygląda dla pierwszej lepszej osoby.
Przyjeżdżasz. Znajdujesz prace. Wynajmujesz pokój w mieszkaniu lub hostelu. Zarabiasz zostaje Ci £400. Jest pięknie.
Nie masz ambicji.
Masz więcej kasy niż w Polsce. Dalej jest pięknie. Czas na awans społeczny. Wynajmujesz mieszkanie i podnajmujesz innym. Ale dalej się nic nie zmieniło. Nie mieszkasz sam/a.
Praca jest jaka jest. Na lepszą nie ma możliwości bo nie masz ambicji lub odrobiny chęci żeby coś zmienić.
Masz ambicję.
I zaczynasz myśleć ile możesz tak mieszkać? Dzielić łazienkę z obcymi osobami. Imprezować prawie codziennie? Czas coś zmienić. Zaczynasz od nauki angielskiego. Lepszy angielski lepsze możliwości.
Lepsza praca, lepsze zarobki. Lepsze mieszkanie, mniejsza liczba osób lub możesz zamieszkać samemu.
Dopiero zaczynasz dostrzegać, że może być pięknie.
Ja jak wyjeżdżałem za granicę słyszałem, że jest tak fantastycznie, że takie możliwości. Że jest praca, kasa dobra. Dobre warunki życia. Że na wszystko Cię stać. Jak patrzyłem jak ludzie przyjeżdżają na urlop. Wydają kupę kasy. Są fajnie ubrani. Pomyślałem, faktycznie kraina mlekiem i miodem płynąca.
W Polsce kończył mi się okres na preferencyjną stawkę ZUS. Postanowiliśmy wraz z żoną skorzystać z zaproszenia znajomej.
Gdy dotarliśmy na miejsce faktycznie było inaczej. Na początku nie było za dobrze. Brak pracy etc.
Ale gdy stanęliśmy na finansowo na nogi. Nas też ogarną zachwyt. Cuda i wianki. Praca jest. Kasa jest.
Jest pięknie. Od czasu do czasu wyjazd do Polski.
No tak ale ... przecież to dalej życie. Szara rzeczywistość
Zaczęliśmy spotykać ludzi. Tych samych których spotykaliśmy w Polsce. Okazało się, że mieszkają po 6 osób albo w warunkach o których aż wstyd mówić. Że często mają po 2 prace. Że żyją od wolnego do wolnego. Brak perspektyw. Chęci rozwoju. Stagnacja nie życie. Od imprezy do imprezy.
Nie mogę powiedzieć. My mieszkaliśmy na początku w 6 osób. Potem w 4. Praca nie najlepsza. Sprzątanie. I imprezy też były.
Po pewnym czasie zaczęliśmy się zastanawiać czy w Polsce mieszkalibyśmy jako młode małżeństwo z 4 obcych osób, odpowiedz brzmi: NIE.
Czy w Polsce pracował bym sprzątając lub myjąc gary? Nie pracowałem tak w Polsce. Nie mówię, że mycie garów czy sprzątanie jest złe. Od czegoś trzeba zacząć. Ja na początku rozkładałem towar w hipermarketach. Po 5 latach pracy w Polsce miałem swoje stanowisko i zadowalające dochody. A przecież wyjechałem sobie poprawić. Więc odpowiedz brzmi NIE.
Wiec postanowiliśmy coś zmienić. Lepsza praca. Mieszkanie tylko we dwójkę. Nowi ludzie.
Teraz wiem co miał na myśli mój kuzyn. Jest inaczej. Łatwiej. Ale nie dlatego, że jest praca. Czy prawo inne. Czy inne czynniki.
Jest łatwiej bo musisz zreorganizować swoje priorytety. Nauczyć się, żyć. Doceniać siebie i winić siebie. Uczyć się każdego dnia. KREOWAĆ SWOJĄ RZECZYWISTOŚĆ. A w Polsce tak to wygląda. Nie dlatego, że jest gorzej. Ale dlatego, że nam mówią, że lepiej nie będzie.
Jak byśmy nie podjęli decyzji o zmianie naszego życia na wyspach. Bo przeprowadzka do UK nie była zmianą życia. Była zmianą zamieszkania.
Więc jak byśmy nie podjęli decyzji o zmianie naszego życia. To po tych paru latach na wyspach dalej mogli byśmy wynajmować pokój czy mieszkanie z grupa obcych ludzi, pracować gdzie pracowaliśmy i liczyć na wygraną w totolotka.
A co mi dała zmiana myślenia i podjęcie decyzji o zmianie życia?
Kupiliśmy mieszkanie. Mam pracę którą lubię i jeszcze mi za to płacą. Nie mogę powiedzieć, że jest łatwo. I do spełniania marzeń jeszcze daleko.
Ale czuję się szczęśliwy, że to ja podejmuję decyzję. A nie żyję z dnia na dzień.
Że w końcu nauczyłem się dawać sobie wyzwania. I je realizować. Nie jakieś cele. Ale prawdziwe wyzwania. Jest trudno. I będzie trudno. Ale to uczucie, że żyje, że decyduję. A nie przeżywam co się nadarzy, jest wspaniałe.
I to nie jest tak, że nam się udało. My po prostu odważyliśmy się spróbować wziąć nasze życie w swoje ręce.
Więc zastanów się po co tu przyjeżdżasz. Jakie masz cele. Czy w wieku trzydziestu paru lat nadal chcesz mieszkać z grupą ludzi i egzystować? Czy naprawdę chcesz coś osiągnąć. Zmiana pracy nie jest wyzwaniem. Wyzwaniem jest zacząć coś robić, żeby móc zmienić pracę na lepszą.
Czy chcesz wziąć życie w swoje ręce?
Na koniec ciekawostka. Tak zwana krzywa bólu
octigo.pl/ |
Dobre planowanie (nauka) sprawia, że potem mniej boli. Dobrze się uczysz to potem masz lepszą pracę.
Dobrze imprezujesz to potem pracujesz dla tych co się dobrze uczyli.
Pozdrawiam
Dr Harry Tanamit
Zapraszam do przeczytania:
Trochę o zarobkach
Zarobki w UK 2013/14
Wymarzony kraj
No sie zgadza zycie w UK nie jest takie jak widza to tabloidy czy TVN, Ludzie mysla ze to eldorado i kasa plynie z nieba. http://szkocka-krata.blogspot.com/ tez fajny blog o szkocji pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper wpis. Doskonale oddaje to eldorado jakie jest w UK...
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis, w ogóle ciekawy blog i przydatny - nie tylko tym, którzy tu mieszkają :) Trafiłam tu, bo szukam jakichś wskazówek dojazdowych pisanych przez ludzi, kórzy tam byli lub mieszkają, z Glasgow do Edynburga, jadę tam w next week i chwilowo mam problem z busem, okazuje się, że trzeba rezerwować przez net, a nie mam pewności, o której będę na miejscu. Mógłbyś mi coś doradzić? Ew jakiś kontakt na priv? Z góry dzięki! Pozdrawiam, WL
OdpowiedzUsuńJa polecam pociag. Z centrum Glasgow - Qeen Street do centrum Edinburgha na Wawerly Train Station. Pociagi co pare minut I w 45 min jestes ba miejscu. W tym okresie jest dosyc drogo. Ale sierpien jeszcze drozszy. Mimi wszystko polecam zajrzec do edka w sierpniu na festival.
UsuńJa polecam pociag. Z centrum Glasgow - Qeen Street do centrum Edinburgha na Wawerly Train Station. Pociagi co pare minut I w 45 min jestes ba miejscu. W tym okresie jest dosyc drogo. Ale sierpien jeszcze drozszy. Mimi wszystko polecam zajrzec do edka w sierpniu na festival.
UsuńJa mieszkam w Szkocji od dwóch lat. I nieco już zobaczyłem. Masz zupełną rację. Trzeba stawiać sobie cele w życiu. Nieważne czy w Polsce czy na wyspach, trzeba dążyć do czegoś. nie ma nic gorszego niż zagubienie się w prozaicznej egzystencji.
OdpowiedzUsuńBartek z NaleśnikBlog